scyklu: dachowanie
W przeddzień Wola trwoży dal. Hen, w moskiewskie wichury.
W tendzień wyczekuje hordy wschodu i masowych wyburzeń.
Celebruje fridom kruchego jutra. Sielankuje.
Bez wzburzonych superkomórek i dodatkowo trąby.
Baczy znaka.
Wypatruje.
Kornie kłania modły w Sali Krzeseł.
Cała nadzieja w dzisiejszej informacji odbicia z rąk jedenastu przez siły afgańskie specjalnie wyszkolone przez polskie jednostki specjalne. Cała nadzieja. No i w snajperskich bohaterach zbazy Ghazni – płk. Vaderze i kpr. Ciachu. (Nie zapominajmy też o bezimiennych przodownikach budowy warszawskiego metra: operatorach odblasków, koparek i kasków).
Jednak sceptyków nic nie przekona. Nie. Noł, noł, noł.
Śród kłaczków wiosennej topoli, ziemi zatrutej Fotonem i trującego awiacją nieba, Wola tonie. Systematycznie osuwa się.
Dobrze, że jeszcze są dachy. Żemożna zbiec w dacha.
Nasze dachy, wasze strachy (jak to mówią). Stejtjun in june!
__________
Następna audycja będzie bardziej o czymś innym.