poniedziałek, 5 września 2011

Sabat w parku


Poranne doniesienia archiwalne.

Jak właśnie donosimy, w Parku Sowińskiego odbył się już sabat muzyki marmoladowej, którego główną gwiazdą był znany i lubiany zespół z kraju Abby — Sabbaton.

Szwedzki zespół ma ogromne zasługi w krzewieniu potęgi militarnej II RP. Zaśpiewał balladę o Wiźnie oraz pieśń o Uprajsingu Warszawskim, które to odświeżyły światu, że Polak umie ginąć i odniosły się tam doniosłym hitem.
Ale nie tylko tam, bo i tu — w Polsce i na Woli, od Ełku po Sanok — sabatonowa muzyka spowodowała ogólnonarodową chęć dumy i wzrost szacunku. 

Nic też dziwnego, że do koncertu w Parku Sowińskiego ustawił się długi tłum. Każdy kto odstał w ogonku i wniósł opłatę 90 złotych, mógł swobodnie wynieść z imprezy dowolne wrażenia.


Od czasu otwarcia parku w 1937 r. i masowych egzekucji z 1944 r., które odbywały się po drugiej stronie, widocznego na zdjęciu, płotu nie było tutaj tylu Polaków.


To dobrze, że młodzi mają chęć na swoich wzorców i to ich porusza. Że na koncerty nie przychodzą już dziani w cekiny i skóry zwierząt, ale w schludnych bojówkach i tiszertach z żelaznym krojcem.

Na polskim odcinku prężnie działa marmoladowy klub Sabatonu — Polisz Panzer Battalion. Odbywa dużo pracy, aby rozbić schematyzm niewiedzy i zaściankowość myśli o narodowym bohaterstwie.
Próbują go odciążyć też inne fankluby, o swojsko brzmiących nazwach, np. Polnische Panzerabteilung Rosomak i Polnische Panzerdivision Twardy. 



Zainspirowani historią wyśpiewaną ustami zza morza, na podbój zagranicy szykują się już polskie zespoły płynące z nurtem bohaterskiej muzyki. 
Aby odwzajemnić sympatię, nasi uderzą najpierw w Skandynawię hitem o spaleniu przez Szwedów wsi Wola i Blizne w 1705 r. podczas III wojny północnej, zaś potem rozleją się na wszystkie kierunki, sławiąc imię oręża takich państw jak Burkina Faso, Gwatemala, czy Majdanek.

_____
Niestety byliśmy tyko przejazdem, w drodze na grzybobranie, więc oczostniczeliśmy tylko kolejkę. Muzyki nie spotkaliśmy i na jej temat nie zabieramy głosu, żeby nie odrazić sympatii.

4 komentarze:

  1. Ep... "na koncerty nie przychodzą już dziani w cekiny i skóry zwierząt" - pomyłka, to nie był koncert Doroty Rabczewskiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zawsze na Dodę chodziłem w rożowym moherowym sweterku.
    A wnyka stawiałem z piernika.

    BTW, sadziłem, że się odrazisz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hę? Odrażę? C'est what? Ja nie panimaju.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo masz wielkie uczucie do takiej muzyki.

    OdpowiedzUsuń