Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Artur Zawisza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Artur Zawisza. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 9 stycznia 2011

Zawisza: Next level

Kończymy tą męczeńską grę z superbohaterem o 97 życiach rzutem z ekranu.

Opowada on o ostatnich sekundach Artura Zawiszy przed strąceniem
w szafot, czyli zanim opuścił swe wcielenie emissaryjne i odrodził się
na następnym poziomie jako Zawisza z PiSu (ew. jako Zawisza Rzgów). Włala.


Nie opuścimy jednak tak łatwo emocjonującej i niezwykle popularnej wśrod sluchaczy tematyki listopadowej — czasów, w których ludzie chodzili
w wysokich czapach, powietrze pachniało poezją i ruchawkami a Moskale byli cywilizowani — Niebawem wrócimy na Oriona i Bateryjkę! Kuuul, co nie?

Rondo pod romantycznym szafotem

Kolejny odcinek powstawania mitów z narodowego patefonu poswięcony jest tradycyjnie Arturowi Zawiszy.
Oprócz tego naświetlimy jak z latami symfonia na jego temat nabiera rumieńców, aż do wielkiego finału w formie ronda.

To jest krótka notka z "Nowin Codziennych" z listopada 1933 roku, której autor apeluje do władz Warszawy o uczczenie pamięci bohatera placem jego imienia:

"Na placu, gdzie obecnie stoją dwa okrągłe budynki, zwane rogatkami Jerozolimskiemi, sto lat temu, dnia 26 listopada 1833 roku, był szafot. Dnia tego o świcie szeregi wojsk rosyjskich otoczyły plac ten szczelnie murem najeżonych bagnetów. Pół załogi warszawskiej tam ściągnięto, w obawie rozruchów. Skazaniec wstąpił na szafot. Zwrócił się do tłumów z jakiemiś słowami, ale warkot bębnów je zagłuszył. Wtedy wziął chustkę, którą trzymał w ręku, i z siłą cisnął w dół. Padła na pierś ruskiego oficera.

— Odnieś to mojej matce i powiedz,
że gdybym miał sto żyć, wszystkiebym oddał za Polskę.


Tak się żegnał ze światem Artur Zawisza Czarny. Jeden z najwięcej obiecujących działaczy patriotycznych, bohater z pod Grochowa i Ostrołęki, choć zaledwie dwudziestotrzyletni, został mianowany komendantem okręgu warszawsko-sochaczewskiego w wyprawie Zaliwskiego. Przedostał się z poznańskiego na Kujawy i tu rozpoczął pracę organizacyjną nowego powstania. Ale już po krótkim czasie otoczyli sztab partji Kozacy i ujęli Zawiszę w lasach Krośniewickich.
Robota była skończona. Sąd wojenny pod wpływem namiestnika gen. Paskiewicza wydał wyrok śmierci przez powieszenie. Przed paru laty postawiano w warszawskiej Radzie Miejskiej wniosek, aby plac przy zbiegu Grójeckiej i Alei Jerozolimskich, na którym wykonano egzekucję, nazwać placem Artura Zawiszy, Wniosek, choć się podobno wszyscy na niego zgodzili, utonął w aktach.
Może teraz, z okazji smutnego stulecia, Rada Miejska sobie o tym wniosku przypomni?".


A to jest notka z Nowin żołnierskich z października 1938 r. informująca
o odsłonięciu w Łowiczu obelisku ku czci Zawiszy:

"W niedzielę dnia 16 października rb., staraniem Związku Rezerwistów powiatu łowickiego, odbędzie się w Łowiczu odsłonięcie kamienia pamiątkowego ku czci bohaterskiego syna ziemi łowickiej Artura Zawiszy Czarnego, w obecności przedstawicieli władz państwowych, wojskowych, kościelnych i t. p. Artur Zawisza Czarny urodzony w Sobocie pod Łowiczem w 1809 r. kształcił się na Uniwersytecie Warszawskim i należał do tajnych związków, przygotowujących Noc Listopadową. W powstaniu listopadowym 1831 r. Artur Zawisza Czarny służył w 8 pułku ułanów i walczył pod Grochowem, Nasielskiem, Ostrołęką, Różaną i Białołęką. Za waleczność otrzymał krzyż Virtuti Militari. W roku 1833 Artur Zawisza Czarny staje się bohaterem partyzantki. W potyczce pod Krośniewicami dostaje się do niewoli i wyrokiem sądu wojennego skazany zostaje na śmierć przez powieszenie.
W dniu 26 listopada 1833 r. w Warszawie przed egzekucją Artur Zawisza Czarny zwrócił się do zebranych tłumów ze słowami:

„Gdybym sto lat miał żyć, wszystkiebym ofiarował mojej Ojczyźnie".
Słowa te, wyryte na kamieniu pamiątkowym, niech będą drogowskazem dla każdego Polaka.

(Oba te artykuły są dostatecznie czytelne jako skany, także można sobie darować powiększanie txtu. Tekst jest tylko po to, żeby było ładnie i aby zaprzeszłe zdania poszły w cybernetyczny eter).

Wnioski są następujące:
1. Przetrzepano Ostatnie Zdanie Skazańca pomiędzy 1933 a 1938 rokiem. Piotr Wysocki, autor wspomnianego już artykułu w "Łowiczaninie" podaje nawet winowajców: pierwszy, to tłumacz pamiętników rosyjskiego historyka Mikołaja Berga (to z jego książki był cytowany w pierwszej audycji fragment), wydanych w Krakowie w 1894 r., drugi to Jan Wegner, współinicjator kamienia ofiarnego Zawiszy w Łowiczu.

2. Pojawiają się dodatkowe elementy; historia zarumienia się: a) "chustką
z siłą w dół ciśnietą", b) "zagłuszającym warkotem bębnów", c) "połową rosyjskiej załogi ściągniętej na plac egzekucji".
Ale to i tak drobiazg w porównaniu z tym jak niemal 100 lat wcześniej opisywał to Michał Chodźko (zresztą widać, że autor 1-szej notki nawiązuje do tego tekstu).

3. Nie należy też bezkrytycznie przyjmować relacji Berga. Rosjanie, nasz odwieczny słowianski wróg, są mistrzami w stawianiu zasłon dymnych, wywoływaniu sztucznych mgieł itp., także może faktycznie było tak, jak poetycko zrelacjonował Chodźko Michał? — Może mamy narodowego superbohatera, któremu nie tylko rondo się należy, ale jakiś porządny komiks lub film fabularny co najmniej?... Należy odebrać Zorru "znak zorro", wytoczyć proces o naruszenie kopyrajtu i zwrócić literkę zet jej prawowitemu wlaścicielowi!

Drobne spostrzeżenia rykoszetem: *
1. Zawisza nie dostał swojego placu w 1929 roku (jak prawi Wikipedia),
ale później. Nie wiemy kiedy, ale z lektury notki w "Nowinach codziennych" wynika, że nie wcześniej niż przed 1933 rokiem.

2. Zawisza nie był studentem prawa (jak podaje portal na Wu.),
lecz "pobierał ukształcenie, poświęcając się szczególniej historyi i filozofii" (spostrzeżenie po lekturze Chodźki).

3. Ciekawa jest ta historia z Henrykiem Gradowskim, którą zajawia portal na Wu w linku o Placu Zawiszy. Kolejna ofiara systemu, tym razem systemu krajowo-sanacyjnego, kończąca żywot w tym samym miejscu. (Za to elementem już zupełnie innej historii, a właściwie tzw. polityki historycznej, jest usunięcie pomnika poświęconego Gradowskiemu w 2005 roku; szczerze mówiąc nigdy nie zwróciliśmy uwagi na ten pomnik).

____________
* Mała rzygowniczka, jakby to nazwał Witkacy.


Polacy! Pamiętajcie o bohaterach, po których rondach stąpacie!


sobota, 8 stycznia 2011

Narodziny arturiańskiej legendy.

W BUW-ie jest skromna książeczka z 1859 roku "Artur Zawisza i Michał Wołłowicz", napisana przez niejakiego Michała Chodźko.
Autor był listopadowym uczestnikiem, późniejszym uchodźcą, następnie tajnem wchodźcą i ponownym uchodźcą. Przede wszystkim wiernym fanem Wieszcza Adama był. — Książka ma olbrzymie zagęszczenie określeń typu "hańba wieczysta i zatracenie", "wytwałość niezłomna", "zbolala dusza pielgrzyma", "pokolenie świętych szaleńcow", "nadziemskie istoty" itepe, itede — wszystko w wysokiej tonacji i romantycznym sosie.

Drugi tytułowy bohater książki — Michał Wołłowicz był kolegą Zawiszy,
w powstaniu walczył dzielnie, był kapitanem, dostał VM. Rejonem jego zabijania były głównie Litwa i Żmudź (walczył tam w oddziałach gen. Giełguda, potem w 19 pułku piechoty liniowej gen. Szymanowskiego). Schwytali go Prusacy, więzili w Tylży, potem, aż do upadku powstania,
w Pilawie "gdzie go Sthilpnagel ze złodziejami i zbójcami w fortecy trzymał". Potem odchodźctwo do Paryża, wchodźctwo do Polski (w 1833 r.), podobnie jak Zawisza, jako tajny emissaryusz partyzantki płk. Zaliwskiego.

Missya Wołłowicza dobiegła końca w lasach koło rodzinnego Porzecza (obecnie: Парэчча). Murawiew — gubernator Grodna i "Moskal cywilizowany" — urządził na niego polowanie z nagonką. Powieszono męczennika "w pierwszych dniach czerwca" (1833).
Wikipedia milczy o Wołłowiczu. Nie udało się nam rownież ustalić daty jego urodzin, bo w książce brakuje dwóch, początkowych stron. Możemy za to dodać z niezbita pewnością, iż w lutym 1833 r. miał epizod "czarnej melancholii" oraz, że posługiwał się on Kassyldą — "piękną i nadzwyczajną dziewicą", jego narzeczoną.

Kassylda:
Ach! Czemuż słów czarownych dla ucha
Dusza moja znękana z otrętwieniem słucha!...
Michał Chodźko, z "Dziesięciu obrazów": Obraz IV — Wyjątek.

Za moment zaobserwujemy fotografię Wołłowicza i Zawiszy na chwilę przed egzekucją. (Jej fragment był już wyswietlony poprzednio i pochodzi
z wymienionej we wstępie książki).


***

Przejdźmy teraz do obiecanego długiego cytatu. Ponownie będziemy świadkami życia i męczeńskiej śmierci Artura Zawiszy, tym razem opowiedzianymi ustami Chodźki.
Vłala!

Artur (Czarny) Zawisza urodził się roku 1808, w województwie Mazowieckiem, we wsi Sobota, należącej do jego rodziców, Cypryana Zawiszy i Maryi z. Karnkowskich. Pierwsze nauki odbył w Warszawie; w warszawskim również uniwersytecie pobierał wyższe ukształcenie, poświęcając się szczególniej historyi i filozofii. Kilka prac jego poetecznyeh, krążących w rękopiśmie pomiędzy znajomymi, okazywały niepospolite usposobienie do poezyi.
W stowarzyszeniach narodowych, które przygotowywały Powstanie Listopadowe, Zawisza niepośledni brał udział: a po wybuchnięciu tegoż, należał czynnie do Kuryera Polskiego, dziennika, który naówczas był organem usiłowań patryotycznych; później Nowa Polska liczyła go także do swych redaktorów.
Po ogłoszeniu manifestu cesarza Mikołaja, który stanowczo przeciwko narodowości polskiej wystąpił, Zawisza zapisał się do 1-go pułku jazdy płockiej, jako prosty ochotnik. Odznaczył się szczególniej w bitwach pod Białołęką, pod Grochowem, pod Rożanną, pod Nasielskiem, pod Ciekszynem, pod Lipnikami i  Ostrołęką; przez, cały ciąg wojny rewolucyjnej z Moskwą, przechodząc wszystkie stopnie, doszedł do stopnia kapitana, i krzyżem wojskowym polskim ozdobiony został.
Po bitwie pod Ostrołęką, jazda płocka posłaną została na załogę do Modlina, zkąd małe tylko robiła wycieczki, aż do oblężenia Warszawy, podczas którego, szwadron Zawiszy uderzywszy mężnie w nocy na kozaków stojących w przedniej straży pod Balicami, gdzie się sztab główny Paszkiewicza znajdował, czterdziestu z nich wziął w niewolę i uprowadził. Po tej wyprawie, jazda płocka znowu wróciła do Modlina. Zawisza, dowiedziawszy się o poddaniu Warszawy, szczęśliwie opuścił fortecę, i wydostał się z rąk Moskali.
Dnia 14 Marca, o godzinie dziewiątej rano, wszedł Zawisza do Warszawy, i zobaczywszy się z kilku znajomymi, przebrany po chłopsku, wszystkie posterunki moskiewskie rozrzucone po głównych punktach stolicy obszedłszy, zatrzymał się przed ratuszem, gdzie przez jakiegoś oficera moskiewskiego poznany, i w tejże chwili ujęty, do głównej kwatery zawiedziony został i stawiony przed jenerała, który go po nazwisku witał. Zawisza czas jakiś chciał grać rolę chłopa; ale postrzegłszy. że jenerał o jego krokach od wyjazdu z Paryża doskonale był uwiadomiony, zwiesił głowę i zamilkł,  niedając  już na zapytania jenerała żadnej odpowiedzi.
Dzień już skłaniał się ku wieczorowi, postawiono więc dalsze badania do jutra. Zawisza, pod  baczną strażą. odwieziony został do więzienia za Wolskiemi rogatkami. Nazajutrz rano. oficer robiący przegląd więzienia, w celi Zawiszy nieznalazł nikogo.
Różne wieści rozeszły się o tem cudownem, możnaby powiedzieć uwolnieniu się Zawiszy; jedni utrzymywali, że jenerał, przed którym go naprzód stawiono, uderzony niesłychanem dotąd
bohaterstwem młodzieńca, którego znał dobrze rodzinę, sam mu podczas nocy ułatwił ucieczkę. Mówiono półgłosem i oglądając się do koła po salonach Warszawy, że jakaś zamaskowana kobieta
przekupiła straż i uprowadzić zdołała więźnia; inni powtarzając tęż samą wieść dodawali, że urzędnika moskiewskiego, który był razem zamknięty z Zawiszą, dla strzeżenia go, znaleziono nieżywego, otrutego, czy też zabitego sztyletem. Inni znowu zapewniali, że Zawisza znalazlszy się na chwilę na osobności z jenerałem, o którym była mowa, natarł nań ze sztyletem tak blizko, że jenerał przysiągł, uwolnić go podczas nocy, i dotrzymał słowa, z tego mianowicie powodu, to go Zawisza zapewnił o przybyciu wraz sobą do Warszawy wielu towarzyszów swoich, gotowych na  przypadek zdrady jenerała, pomścić się śmierci swego towarzysza.
Zawisza tymczasem tejże samej nocy opuściwszy szczęśliwie Warszawę, niedługo potem znalazł się w województwie Płockiem. Zebrawszy i uzbroiwszy na prędce mały oddział ochotników nad Drwęcą, rozpoczął działania swoje od rozbrojenia oddziału kozaków, blizko wsi Radziki, którzy tam pograniczną straż trzymali.
Ztamtąd na małe oddziały również pomyślnie mierzył pod Ludowcem i pod Makowem.
Arturowi Zawiszy zostało dwudziestu kilku ludzi, i tymi przedrzeć się potrafił do województwa Mazowieckiego w pierwszych dniach Lipca, i zaraz przez cały pułk piechoty i kilka szwadronów
jazdy, niedaleko Krośniewic otoczony został; po sześciu godzinach walki, na jaką tylko podobni Zawiszy ludzie odważyć się mogli, straciwszy w boju dzielnych towarzyszy swoich, z których każdy po kilku zabił nieprzyjaciół, sam zabiwszy ich pięciu, pomiędzy którymi dwóch było oficerów, upadł nakoniec od ran i znużenia. Ci, co z nim byli do ostatniej chwili: Palmar i Wojtkiewicz, widząc nieszczęśliwego Zawiszę już u rękach moskiewskich, rzucili bron, i poszli za naczelnikiem swoim podzielić dalszy los jego, jak dzielili rozpacz i trudy. — 16go lipca potajemnie podczas nocy wprowadzono ich do Warszawy, i w temże samem więzieniu, z którego się wydobyć potrafił niedawno Zawisza, każdego z nich w osobnym lochu zamknięto.
Ze wszystkich stron Kongresowej Polski, gdzie tylko znaleziono najmniejszy ślad powstania, zwożono do Warszawj osoby płci obojej i wszystkich stanów. Chciwy krwi satelita carski, który raz jeszcze bunt Polski uśmierzył, pragnął podwładnym sobie oprawcom dostarczyć jak najwięcej ofiar; ale zeznań najmniejszych, obwiniających kogokolwiek bądź Zawisza nieuczynił. Kiedy go wyszukanemi mękami, wziętemi z dawnych tradycyi inkwizycyi hiszpańskiej dręczyli zmuszając do zeznań, spokojnie na wszystkie zapytania odpowiadał: "wspólnikami moimi są wszyscy Polacy, cały lud Polski, za którego wolnośc i niepodległość ojczyzny mojej umrę szczęśliwy; jej mściciele moimi i braci moich będą mścicielami".
Dnia 26 Listopada, całe wojsko moskiewskie składające załogę Warszawy, z działami otoczyło czworobokiem miejsce przeznaczone na egzekucyę Zawiszy; w środku czworoboku stała szubienica, ozwały się bębny, i naraz dały się słyszeć strzały z kilkudziesięciu karabinów, wymierzonych w piersi dwóch towarzyszów Zawiszy: Wojtkiewicza i Palmara, którzy z nim razem ujęci byli, i dwóch także przybyłych z Francyi, w Warszawie pojmanych: Giecołda i Szpeka. — Artur Zawisza wstępował zwolna na rusztowanie i spokojnie poglądał na lud, który, przerażony tym widokiem, gromadził się opodal poza wojskiem.

***

Potem następuje poetycki opis samej egzekucji, który już słuchaczom oszczędzimy. Puścimy tylko krótki dżingiel, a po ciąg dalszy serdecznie zapraszamy do BUW-u.

Zawisza z zadartą głową dumnie wstępował
Na drabinę — Księdzu skinieniem ręki podziękował;
Stanął na rusztowaniu! — dekret przeczytano,
I jak należy w ręce kata oddano...

Zawisza powróci niebawem na antenę w kolejnej odsłonie (uchylone będzie rondo tajemnicy trzepania i gmerania przy ostatnich słowach emissaryusza).
Stejtjun!


piątek, 7 stycznia 2011

Kategoryczna dementacja śmierci Zawiszy


Zaawansowaliśmy się w Zawiszę Artura i śpieszymy zakomunikować,
że Wikipedyści przepisali prawdę: Zawiszę powieszono 26 listopada. Przepraszamy Wikipedystów, bo to małe flegmiątko w ich stronę odbyło
lot bezsasadny.

O egzekucji donoszą dwie gazety
z tamtej epoki: Kurier Warszawski
z 27 XI 1833 r. i Korrespondent (dzień później). Oba tytuły zamieściły identyczny tekst, który kończy się poniższym zdaniem:

"Wyrok powyższy, zatwierdzony przez Głównokommenderuiącego, wykonanym został przepisanym porządkiem dnia 14 (26) b. m.
w Warszawie na zwyczajnym placu exekucji pomiędzy rogatkami Jerozolimskiemi i Wolskiemi o godzinie 9 rano, w obec zebranych widzów".

Zacytujemy go w całości mikro-czcionką, bo warto go poznać nie tylko ze względu na patefon, ale też na niebywale ekspresyjny, pełen słownych zawijasów i wikwitów język tamtej epoki.

UWAGA! Leci cytat:

D. 27. Listopada. — Rok 1833, no. 319, Środa.
Wiadomo już, że zeszłej wiosny, będący za granicą Polscy powstańcy ułożyli zbrodniczy zamiar, wznowienia nowego powstania w tutejszym kraju, który zaledwie począł używać spokojności pod prawym Rządem; aby znowu wciągnąć mieszkańców onego w nieszczęścia wewnętrznych zamieszań. Chociaż bezrozumue pokuszenia tych burzycieli, ze względu przedsięwziętych przez Rząd środków, żadnego nie mogły mieć skutku, jednakże niektórzy z nich wtargnąwszy w granice Królestwa, z uzbroionemi bandami włóczęgów, odznaczyli się grabieżą
i morderstwem, i z usilnością starali się wciągnąć mieszkańców do uczestnictwa swoich zamiarów, lecz będąc prawie wszysey schwytani, na mocy Najwyższego rozkazu JEGO CESARSKIEJ MOŚCI oddani zostali pod sąd wojenny wraz z wszystkimi tymi, którzy im pomogali, lub ich ukrywali, Auditorjat polowy czynnej Armji, roztrząsnąwszy ostatecznie Akta niektórych z tych przestępców, znalazł ich winnymi, według ich własnych zeznań:
— 1) Artura Zawiszę, stanu szlacheckiego, urodzonego w województwie Mazowieckiem, byłego w szeregach rewolucyjnych Porucznikiem, lat 23 mającego; że po przywróceniu w Królestwie Polakiem prawego Rządu, niechciał korzystać a Najwyższego przebaczenia, wydalił się
z powstańcami do Francji, należał tamże do Towarzystw Demokratycznego i Karbonarów, a przy formowaniu w Paryżu przez byłego Podporucznika wojsk Polskich Zaliwskicgo Emissarjuszów, celem wznowienia niespokojności w kraiu Polskim, a chęcią przyiął na siebie, według włożonego planu, tytuł Naczelnika Okręgowego obwodów Sochaczewskiego i Warszawskiego, z głównym punktem miasta Warszawy. Skutkiem tego przybył do Pruss pod fałszywem nazwiskieim Borellii wraz z drugim Emissarjuszem Kalixtem Borzewskim, zebrali bandę z 6 ludzi złożoną, z którą wtargnęli tajnym sposobem w granice Królestwa z bronią w ręku, dla wzbudzenia powstania, mordowania tych, którzy byli wiernymi prawemu Rządowi, i rabowania kass; przy wiosce Radzikach (w województwie Płockiem) napadłszy nocą na stójkę Kozacką, zamordowali 3 Kozaków, dla tego iedynie (iak sam zeznał Zawisza) ażeby odkryć mieszkańcom cel swego przybycia, i zachęcić ich do łączenia się z nimi. Następnie Borzewski, obawiaiąc się z podobnego przedsięwzięcia złych skutków, uszedł skrycie za granicę, zdawszy całą bandę dowództwu Zawiszy, który, niezachwiany w zbrodniczych zamysłach, staraiąc się osobiście wpaiać i wezwaniami własnego układu podżegać spokojnych mieszkańców do dzielenia niecnych zamiarów, powiększył na ten cel swoią bandę do 11 ludzi, zmusił ią do wykonania sobie przysięgi, przedsięwziął przedrzeć się do Warszawy z puginałem i trucizną; a nakoniec przy schwytaniu go w Krośniewickich lasach, dowodząc bandą powtórnego dokonał morderstwa na Officerze, Podofficerze i 2 Żołnierzach huzarów Rossyjskich.
 — 2) Edwarda Szpeka, urodzonego w Warszawie, Podporucznika z wojsk powstańców, maiącego lat 22; źe się wydalił do Francji, w liczbie upornych powstańców, miał udział w przedsiewzięciaeh swego szwagra Zaliwskiego, przyiął naznaczenie być Naczelnikiem okręgowym obwodu Stanisławowskiego, z obowiązkiem spalenia magazynu Pragskiego; że pod cudzem hazwiskłem Wraż i drugini Emtfiissarjuszem Getzoldem przybył do Gallicji, gdzie sa pomocą obywateli Jerzego i Wincentego Tyszkiewiczów, Tomkowicza, Horodyńskich, Horocha, i młodego Tetmayera, sformował bandę włóczęgów z 6 łudzi, uzbroionych podwójnym kompletem palnej broni, z którą w sposobie tajnym przeszedł granice Królestwa Polskiego i zmusił ią do wykonania sobie przysięgi, następnie niespodzianie rozstawszy się s swoią bandą, przybył do Warszawy celem uformowania nowej, przebywał u matki swoiej około 6 niedziel, i oznajmiał przychodzącym o swoich zamiarach, przez co naraził ich na niezbędną według praw odpowiedzialność.
— 3) Stefana Giecołda, rodem znWileńskiej Guberni, byłego Radcę honorowego, maiącego lat 30; że w czasie rokoszu Polskiego, złamawszy przysięgę wierności poddaństwa, wszedł w szeregi powstańców, wydalił się z nimi za granicę, i następnie we Franeji podzielił zamysł Zaliwskiego, przyiąwszy tytuł Naczelnika okręgowego Puszczy Białowiejskiej; że z drugim Emmisarjuszern Szpekem przybył do Galicji, i razem z nim i bandą uzbroioną przeszedł potaiemnie granice Królestwa, a nakoniec rozłączywszy się ze Szpekem, pozostał iako Dowódzca bandy z 4 ludzi złożonej.
— 4) Alexandra Palmarta, rodem z województwa Płockiego obwodu Lipnowskiego, maiąccgo lat 22; ze przystał do bandy wichrzyciela Zawiszy, wykonał mu przysięgę w czynnym udziale dopięcia celu zbrodniczych zamiarów, rozdawał mieszkańcom podżegające proklamacje, i namawiał ich do łączenia się z bandą; wprowadził wielu Obywateli w związki haniebne, i nakoniec miał udział w morderstwie dokonanem przez bandę, którą uięto w Krośńiewickich lasach. 
Za tak ciężkie przewinienia Auditorjat polowy czynnej Armji na mocy praw karno-woyskowych skazał wyż. wspomnionych zbrodniarzy, iak następuie: Artura Zawiszę na powieszenie, Edwarda Szpeka, Stefana Getzolda i Alexandra Palmarta na rozstrzelanie. 
Wyrok powyższy, zatwierdzony przez Głównokommenderuiącego, wykonanym został przepisanym porządkiem dnia 14 (26) b. m. w Warszawie na zwyczajnym placu exekucji pomiędzy rogatkami Jerozolimskiemi i Wolskiemi o godzinie 9 rano, w obec zebranych widzów.

***
Można jeszcze dociekać, dlaczego rosyjskie źrodła, niewiele później, podaja datę 15 listopada i — co ciekawe — skąd pewność, że lokalizacja określana jako "zwyczajny plac egzekucji pomiędzy rogatkami Jerozolimskimi
i Wolskimi" zostało przyklejone do tych pierwszych (stąd późniejsze Plac/rondo Zawiszy). "Pomiędzy" to nie to samo co "przy" (w dodatku Jerozolimskich).
Pewnie jest to gdzieś solidnie obźródłowane, ale... może też pojawia się tutaj malutki cień szansy na postawienie na Towarowej nowego pomnika (makieta szubiennicy lub coś równie spektakularnego).
Wola ma już jedną szubiennicę (na Mszczonowskiej), druga, podkreśliłaby tylko terminalny koloryt tej dzielnicy.

Nie wydalamy się jeszcze od naszego nieśmiertelnego bohatera. Powrócimy za chwilę z jeszcze większą usilnością, w jeszcze dłuższym cytacie,