wtorek, 5 grudnia 2017

Napastnik w cytadeli


Cenna pamiątka po czasach gdy przyszły Lewandowski nie miał tego co teraz, był blady życiowo, słabo ustrojony i nic nie wyróżniał. Trochę też wtedy chuliganił: kopał po murach warszawskiej cytadeli i dryblował myślami ku potędze. Rył proroczo w cegle swą przyszłość. Właśnie tędy przewidział Lecha z Poznania oraz Bajernomachium! No normalnie, że aż vłala!


Potem, już z przyszłości, nazwał tą metodę "klubową wróżnią z cegieł".

Uwaga! W pilnej kolejności należałoby zafoliować inskrypcje (znajdują się tuż obok bramy straceń). Później zwozić tam młode boiska oraz szkółki pełne marzeń i pokazywać palcem.

5 komentarze:

  1. ciekawe. ale jeszcze nie ma tej pozłotki - patyny lat, co nadaje czcigodnej powagi aktom wandalizmu. lubię takie odśledzić, o:
    http://3.bp.blogspot.com/-hQbQWuehGpM/VqjirLOWMQI/AAAAAAAAKPU/C2WF8fM3owE/s1600/jedrzejow5.JPG
    3.bp.blogspot.com/-fFV7WaiCIPY/VMc7pjK0JmI/AAAAAAAAJZ4/RxZOIes4W-k/s1600/napisy1.jpg
    4.bp.blogspot.com/-MozD8MCkwHo/UrAnEt-we4I/AAAAAAAAHF0/lB1RwEyXw9I/s1600/kijowpolonicum.JPG

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżto nie antyczna czcionka, nie trzcionka (plus data) dodaje trochę owego pozałata? Ale zalążki kolekcji masz zaiste zajebiste! Pozwól, że te arcyważne fotografie przełożę na bardziej użyteczny format barwnych podlinkowań. Czyli ten pierwszy można odczytać, że pochodzi z Jędrzejowa, tak? trzeci z Kijowa, jes? No, a ten drugi (napisy1.jpg) jest skąd?

    Podobno pierwszym tagowiczem, wandalem, "był tutajem" (niesłusznie nazwanym graficiarzem) był radca miejski Kyselak. Miałem dawno temu zrobić o nim audycję lub nawet zrobiłem i nie pamiętam lub - co najbardziej prawdopodobne - zrobiłem, lecz nie puściłem w eter. Jest o nim film dokumentalny i dużo stron fanowskich (np. tutaj lub tutaj. Pisały o nim również gazety rozbiorowe, np. Przegląd Poranny wspomniał Kyselaka jako "rozgłośnionego głównie z powodu manji wypisywania swego nazwiska wszędzie gdzie tylko można to było uskutecznić", a w 1879 roku Kurier Warszawski donosił, iż "nazwisko to można spotkać wypisane po wszystkich skałach Tyrolu, Styrji, Salcburga i Karpat. Nie ma prawie ściany stromej w Austrii, wieży wysokiej, mostu, drzewa pamiątkowego, groty godnej zwiedzenia, aby się nazwisko Józefa Kyselaka odszukać w niej nie dało".

    U nasz jest obecny niejaki Zefir (oby mu na wieki spreje i obie ręce uschły).

    OdpowiedzUsuń
  3. - ona dodaje.
    - dziękuję za jebiste.
    - lokalizacje się zgadzają. drugi jest z Łazienek (waza na murze przy Starej Pomarańczarni):
    sadrzeczy.blogspot.com/2015/01/gdzie-sa-wandale-z-tamtych-lat.html

    - historia Kyselaka też fantastyczna. nie znałem w ogóle - jak to się stało? nawet w kontekście Tkaczuka? - aż węszyłem już fake internetowy.
    - Zefira jakoś na szczęście nie znam. do myślenia dawał za to kiedyś niejaki Saturator.
    - chętnie bym i posłuchał Twoich audycji ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tkaczuk bardzo niespodziewanie wypłynął w zeszłym roku w jednym z odcinków The Americans (serialu o ruskich szpiegach w usa). W siedzibie si-aj-ej jeden z agentów mówi, że "w sierpniu myśleli, że będą tu mieli Tkachuka, a ten się nie pojawił".... Wyemituję niebawem ten krótki moment, bo tajemniczy i sensacyjny zarazem! Sensacyjny! Naprawdę sensacja! Serio.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zresztą Tkaczuk to dla nich bohater na miarę góry Kościuszki: Tkachuk Leads U.S. to Victory Over Russia.

    OdpowiedzUsuń