Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 1939. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 1939. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 15 marca 2012

Odrobina Schlezwiga na Żytniej

Podczas jednego z ostatnich spacerów po ul. Żytniej udało się nam sfotografować pancernika w Gdyni w roku 1945. Wpadliśmy do Włodka, który pokazał był nam album ojca swego Zygmunta z Warszawy, w Gdyni mieszkającego od zbudowania tego miasta, poprzez pracę jako żołnierz
w obronie Oksywia, aż po odbudowanie portu jako powojenny dyrektor.

Z albumu zdjęlismy m.in. zdjęcie okrętu Schlezwig-Holstein, który dogorywał przy Nabrzeżu Rumuńskim gdyńskiego portu, po wojnie, którą rozpoczął. Foto ciekawe, bo są tylko 2 lub 3 pokazujące jego powojnne
stanie w Gdyni.

Włala!



Drugim uwiecznionym postrzeżeniem — już nie tak pophistorycznym — jest wrak pancenika Zahringer, który Niemce zatopiły, żeby nasze statki miały trudno wejść do portu. W tle zaś majaczy sylwetka pancernika Gneisenau, pozostawionego u wejścia do portu w tym samym, złosliwym celu co powyżej.


Jak widać, Bałtyk się jeszcze nie ustabilizowal po wojennym sztor-mie — stąd rozchwiany horyzont na którym stoi Gneisenau.


Gneisenau był już "poważnym" okrętem i został solidnie obfotografowa-
ny/sfilmowany po '45 roku. Stał tam aż do początku lat '50-ych, zanim hutnicy zamknęli go w piecu. Stał jednak na tyle długo, że mogli się o niego zatroszczyć ówcześni łowcy pamiątek i elementy pancerniaka pojawiają się do dziś w biegu kolekcjonerskim.
Koniec Szlezwigholsztajna był zaś dlugi i bolesny: w 1946 roku zabrali go sobie Ruskie i przez 20 lat służył im jako tarcza strzelnicza dla marynarki. Ostatecznie poszedł na dno przy estońskiej wyspie Osmussaar. W jego ślady poszły też na dno wyprawy bardzo współczesnych łowców pamiątek. 4 lata temu odbyły się dwie konkurencyjne i huczne wycieczki do wraka.

Jeśli słuchaczy interesuje świat gdyńskiej problematyki okrętowej — prosimy o serdeczne listy do redakcji.

Włodek teraz popłynął i niestety kontakt z nim stał się inny. Podziękujmy gromko Włodkowi i zatrzymajmy kciuki za jego szybki powrót!

piątek, 17 lutego 2012

Gadanie




Rzeźba pamiątkowa, pierwszy raz spojrzana, która nam spowodowała duży podziw. Od 1928 roku mieszka w Düsseldorfie, gada i poniża o zatamowa-
niu podstępnego gada przyrody przez Niemców. Jest na tyle atrakcyjna, że uniknęła bombardowania RAFu w 1943 r.
Bardzo nam się zamarzyło zajechać w Nadreny i ją uwolnić z kajdana.

Tak ją opisał nasz koresspondent z NRF:

Osobliwe pomniki. Zwierzęta odgrywały dotychczas w dziedzinie pomników i grobowców rolę tylko symboliczną, użyte natomiast jako tematy do pomników stanowią pewną osobliwość. Taki oryginalny pomnik, przedstawiający węża w okowach, wzniesiony został w Düsseldorfie. Tą formę wybrano dla upamiętnienia daty ukończenia budowy olbrzymich tam, zabezpieczających miasto od wylewów. Wąż w okowach — to obraz poskromienia wrogich sił przyrody, pomnik zatem, aczkolwiek uderza niezwykłością, ma pewne umotywowanie.

Na marginesie, należy wspomnieć o dużym przywiązaniu Niemców do gadziej stylistyki — o ich honorowej tarczy za udział w rozdeptaniu antyfaszystowskich nastrojów Warszawy.

SS-proj.: SS-Benno von Arent

Na tropach wężowego śluzania po Durnymdorfie spotkamy jeszcze jeden pomnik z żyjatkami w roli głównej. Powstał w 1932 r. z dłuta p. Rübsama Juppa i jest jednym z elementów mauzoleum, upamiętniającego proroczo liczbę roku Marsa.
Tyka jednak wydarzeniami wcześniejszymi, bo udziałem 39-go regimentu dolnoreńskich fizylierów we wojnie 1871 roku i wojnie nr I.
Pomimo, że powstał w '32 roku, to jego uroczystą inaugurację zdetonowano w lipcu '39. Dzisiejsi Niemcy twierdzą jednak, że chodzi tu wyłacznie o sztukę i męstwo, i nalegają, aby absolutnie nie łaczyć kamiennych ludzików z Adolfem.


Pocztówkową relację uzupełnimy wizerunkiem współczesnym. Znajdziemy ją w metapolitycznej Wikimedii (lub tutaj w wersji tekno).


Jak widać, jedno ze stworzeń zostało trafione aliancką bombą lub uciekło
do Argentyny.


I to tyle gadania wężykiem.

wtorek, 14 lutego 2012

Idy marsowe, Wenera sektor 7.


Sięgnęliśmy do kalendarium gwiezdnych zapowiedzi na rok 1939
— jakie było jego widzenie z astroperspektywy roku nr 38.


Pierwszym tytułem serii proroczo-astralnych artykulacji jest ogólne vuala...

Najbliższa tradycyjna zmiana warty na wieczystym posterunku kosmicz-
nym mieć będzie miejsce w godzinach popołudniowych dnia 21 marca 1939 r. Nastającym wówczas nowym rokiem astronomicznym zaopiekuje się kolejno planeta Mars.


Kolejny tekst, zagląda się we wrzesień:


Rozprzestrzenia się duch reformatorski. Nowe zmiany i projekty przyszłoś-
ciowe stają w ogniu dyskusji. Partie dochodzą do głosu. Wynalazcy, artyści
i uczeni ogłaszają swoje pomysły. Prasa wykazuje wzrastające ożywienie. Wzrasta też ogólna namiętność, osiągając punktu szczytowego w drugiej połowie miesiąca. W tym też okresie kłębi się nad światem nowy zwał chmur ołowianych, z których raz po raz — zwłaszcza w ostatniej dziesiątce dni — odzywa się głuchy pomruk nowej burzy. Pokój polityczny i społeczny jest znowu zagrożony. Nieprzychylny okres dla rządów, finansów, handlu, komunikacji i przemysłu. Katastrofy żywiołowe.

[...] Z epidemij szerzą się w latach Marsowych przeważnie choroby o pod-
kładzie gorączkowym oraz biegunka krwawa. Umysły ludzkie bywają wię-
cej gwałtowne, wojownicze i do sporów skłonne.


Przyjrzyjmy się jeszcze horrorskopowi.


Przyjrzyjmy się jeszcze horoskopowi kanclerza Hitlera [...]. Horoskop ten kazał Hitler zawiesić w swoim gabinecie partyjnym.

Na wschodzie nieba ukazuje się pogranicze znaków Wagi i Skorpiona z U-
ranusem, planetą rewolucjonistów i bojowników o nowe idee. Jasno i do-
bitnie wynika z tej konstelacji, że Hitler jest urodzonym buntownikiem i reformatorem. Niemcy i Europa za jego życia nie przyjdą do całkowitego uspokojenia. Wskazuje na to również Mars, wtórny geniusz planetarny Kanclerza, zasiadający w znaku Taurus-Byka w sektorze 7 jego horoskopu, w połączeniu z Wenerą i kwadraturze z Saturnem. O opozycji tej Marsa pisze angielski astrolog Raphael w swej „Mundane Astrology", strona 36, co następuje:

„Mars w polu 7 wskazuje na wielkie niebezpieczeństwo dysput międzyna-
rodowych, zatargi z obcymi mocarstwami, niezadowalający stan spraw za-
granicznych i niebezpieczeństwo wojny. Wrogowie znajdują się w części świata, odpowiadającej zodiakalnej pozycji Marsa…"


Mars Hitlera zasiada w Byku, który jest również znakiem Polski. Odpowied-
nikiem geograficznym tego znaku jest kierunek wschodni. A więc wrogami Hitlera są przede wszystkim narody i państwa wschodnie. Są nimi Sowie-
ty! A kiedyś będzie może również i Polska! Pozycja Marsa tłumaczy też de-
monstracyjne nazywanie przez Rzeszę zajętej Austrii — Ostmarką. Terenem ekspansji Hitlera i przyszłej wojny będzie na podstawie jego ho-
roskopu raczej wschód niż zachód Niemiec.

Wierzymy jednak również pokojowym gwiazdom Hitlera, zwłaszcza Słońcu i Wenerze w sektorze 7, również w polskim znaku Byka, której konstelacji zawdzięczamy w pojęciu praw kosmicznych Pakt Nieagresji Polsko-Niemie-
cki i stałe komplimenty Hitlera, wypowiadane przezeń w prawie każdym wielkim przemówieniu...


Na koniec tej ciarkoskórnej wiedzy — rozpiska dniowa.



wtorek, 7 lutego 2012

Sami swoi: geneza

Wracamy na chwilę w eteryczną Bydgoszcz oraz pełny napięcia czerwiec
pamiętnego roku:




Dekonstruktywizm '39


sobota, 14 stycznia 2012

Ubój


Obecnie, przerzuciliśmy się z ogniskowania w GW na Kurier bydgoski. Ładna gazeta, ładna winieta, bardzo chrześcijańsko i skrajnie narodowo wewnątrz; dużo ciekawostek krajowych.
Największe wrażenie robią jednak tematy futurystyczne — w dodatku, pisane w przedzień daty, która wszystkich zmasowała mianownikiem boju
i uboju.

[Nawiąujemy niedelikatnie do Czasu przeszłego i futuryzmu rzeźniczego na Kole].

sobota, 1 stycznia 2011

Kamerykanin w Warszawie


Wystawa w DSH bardzo koniecznie warta spojrzenia. Zdjęcia, w większości znane
i legendarne.
Nowość, to fotki kolorowane ręcznie przez Bryana.

Trochę wprowadzają pomieszania, bo właściwie nie wiadomo, co nim kierowało w tego typu zabawie. Żeby wstrząsnąć światową opinią publiczną?
Z opisu na wystawie wynika, że miał kolorowe filmy, ale ich nie użył (zrobił tylko jedno zdjęcie), a czym innym jest czysta dokumentacja, czym innym sztuczne podkręcanie fotek w klimacie XIX-wiecznych pocztówek (kolorowanie trupów przede wszystkim).

Niezależnie od subiektywizmów i filozofii kierującej, to zdjęcia Juliena Bryana są zjawiskiem wybitnym na każdej płaszczyźnie.

Fajnie, że opisane jest szczegółowo całe zaplecze techniczne kamerykanina: jakich używał aparatów, jakich kamer, obiektywów itp. (że Leica, że Speed Graphic, Bell & Howell, nawet, że poruszał sie po stolicy Skodą Rapid). Diabeł tkwi w szczególe.

___________________________________________

Przy okazji, wyświetlimy kilka slajdów polepionych onegdaj na podstawie kadrów z fimów Bryana (niektóre są zrzucane na wystawie z projektorów).
Kilka lat temu pojawiły się w Archiwum Spielberga. Są nieprawdopodobne.


Sama metoda, nazwana przez nas kadrografią, daje sporo satysfakcji
w poszerzaniu kątów. Pasożytuje się na czyichś filmach, ale nowojakościuje zarazem. Wszystko zza pleców autora.



__________________________________
Reszta kadroslajdów na pokazywarce (głównie z Dynasów, jak He-111 rąbnął w skarpę, kilka z miasta, kilka z '46 roku) >

ZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcie