Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wybory. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wybory. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 27 maja 2019

Monidło


Ostatnia część tryptyku o lizaniu twarzy.


Chociaż surowy lizak w kolorze /wersja oryginalna/ jest chyba dostatecznie lepki i kuśliwy. Nie potrzebuje czarno-białego blasku.
Ale dla klimatu i atmosfer niech mu tam będzie. Niech zostanie.
Grunt, że w klapie widać uśmiechniętą flagę usa.

Piękno i przyzwoitość


Teatr dramatyczny


piątek, 7 października 2011

Urna wspominkowa żeńska

Kontynuacja wyborczego, budzącego nieufność przememijania,
z naciskiem na płeć.



Niezwykle piękną, czerwonoustną Zdyrę otaczał estrogeniczny blask,
a z jej oczu tryskały dobroć, zaufanie i fachowość.
Jednak zawsze patrzyła się samotnie. Nigdy nie widzieliśmy w jej obecności towarzystwa z lewicowego klubu. Wszyscy się od niej odsuwali, bo na skutek kontaktu twarze członków popadały w pełną zadumy maślaność, zaś członkinie bledły, kurczyły się i degenerowały podwójnie (wyjątkiem był tylko — omawiany w poprzenim bloku wyborczym — Backiel, ale jego interesowały glównie antyki). Pawdopodobnie taka wulkanizacja plakatowej energii zadziałała też w sposób odwrotny od zamierzonego na wyborców (1,5%) i Magda Olga Zdyra nie weszła do mazowieckiego Sejmiku.


Do RD nie weszła równie piękna, ognistowłosa Katarzyna Niewalak. "WOLA Kobiet Nowoczesnych" dostarczyła jej zaledwie 1,48 promila. Nie zauważyliśmy u niej jednak żadnych oznak degradacji.


Małgorzata Ślepowrońska, tak jak dwie poprzednie panie jest klaberką SLD i żeńskim członkiem komanda młodych socjaldemokratów. Tak jak koleżanki jest piękna. Jej uśmiech Monolizy i spojrzenie  Volkswagena Passata hipnotyzował i nikogo nie pozostawiał obojętnym. Niestety, również nie dostała się do rady czegokolwiek.
Za to degradowała się bardzo przyzwoicie.


Za granicę mały skok zakończy lewicowy blok.
W nieWoli — na Śródmieściu — zaobserwowaliśmy piękną Kulę Lidię.
Jej demakijaż był dość porywisty, ale i tak to nie przeszkodziło w oryginalnej urodzie i zajęciu cennego stołka śródmiejskiej Rady.


Chwila kwarantanny innopartyjnej, z piękną, anielskooką Ewą Olbrycht (Pis) i równie przystojną Barbarą Różewską z WWSu. Obie panie odpadły z walki o stołek. Wspominając pierwszą kandydatkę należy spostrzec zadziwiające podobieństwo rysów i oprawek do kandydatki Niewalak.



Po tym estetycznym relaksie z zakamarków kart pamięci nadciąga piękno
i uroda urny z PO.
Pierwszym przykładem będzie Anna "Bejbiface" Fiszer-Nowacka, pamiętna rzecznik wolskiego urzędu. Chciała do Rady Miasta jako "WOLA zwykłych ludzi", ale nie chcieli jej wyborcy. Demorfizowała się różnorodnie
i bardzo opływowo.


22-letniej, prześlicznej i radosnej Anecie Skubidzie także się nie udało.
Jej twarz uśmiechała się niezmiennie przez cały okres zawieszenia.


Za to Aleksandrze Marcie Grzelak-Grotek oraz Monice Agnieszce Wiśnioch powiodło się znakomicie. Obie piękne kandydatki usiadły
w RaDzielnicy (Wiśnioch zabrała aż 12,3 proc!). W obecnej kadencji, pani AGG zapytała inerpelacyjnie 2 razy, MW raz (w sprawie niezrobienia akapitu).
Pierwsza kandydatka była zafoliowana przed degeneracją, druga trzymała się znakomicie dzięki solidnym pasom mocującym.



Za chwilę wielki finał, w którym nastąpi najpiękniejsza i najmądrzejsza kobieta samorządzenia, najgłówniejsza ze wszystkich — Hanna Beata. Wspomimy ją już po modyfikacji typu "niewidzialna ręka" (co to wtedy szalala po dzielnicy dość intensywnie).



Przełączamy się teraz w tryb ciszy nad tą urną. Kolejna audycja będzie
o czymś sympatycznym.

____________________________________________
Disklamer: Blok wyborczy nie był na celu odradzania lub doradzania.
Nikomu nie chciał też ugodzić dóbr lub czegokolwiek przysporzyć. To jedynie archiwalny i naukowy zapis kondycji ulicznej rejestrujący przełom wydarzeń XI/XII 2010 r. Także reklamacje w stylu Alvina Gajadhura nie będą uwzględniane (btw, Gajadhura startującego teraz w wyborach do sejmu ;-).



czwartek, 6 października 2011

Urna wspominkowa

Przenosimy się teraz w niesłodki rok 2010, w późną jesień listopadową, gdy na ulice wyległy gromkie twarze.


To było ich ostatnie najście przed tym teraźniejszym. Wybory były lokalne, bo samorządowe i zewsząd agitowały na nas proszalne oczy: z murów, przystanków, śmietników, drzew i latarni. Niektóre spojrzenia szybko pospadły, inne wraz z upływem czasu wykoleiły się degeneracyjnie.
Garstka najtwardszych przezimowała i dopadła wiosny.


Moment akurat sprzyja refleksjom na tematy urne, zanurzmy się więc w analizę archiwalną. Przypomnijmy sobie wyborczą celebrację i degeneracje, zanim nadejdzie dziewiąty X i niektórzy będą wrzucać.

Rozpoczynamy kandydatem, który lekko się zachiwał już następnego dnia zasadzeniu. Hasłem Marcina Hoffmana z PO było: "Zdrowy rozsądek z Naszej WOLI. Z dala od polityki". Wszedł z nim do Rady Warszawy, gdzie jest na tyle oddalony, że nie wykazuje się żadną aktywnością (z wyjątkiem podwyżki biletów).


Kolejny, Paweł Pawlak z SLD, zdemorfizował się metaforycznie. Otworzył furtkę hasłem "WOLA zmian", teleportował się nim do Rady Dzielnicy i umocował się w niej jako v-ceprzewodniczący. [Jego krótką ekspiację nt. przetargu Hrubieszowskiej 9 można sobie zerknąć tutaj, zaś interpelację
w sprawie psich kup tutaj].



Sylwester Paweł Sieradzki z PiSu wszedł nigdzie. Jego motto podzieliło 2% wyborców. Być może z powodu degradacji monochromatycznej (inspirowanej znanym i lubianym porzekadłem prezesów).


Również Marcin "Zdrowa WOLA. Z dala od polityki" Wąsowicz z PO wypadł z konkursu. Wola jest chorą dzielnicą i jego wizję podzieliło tylko
3 procent. Pomimo, że dotał do mrozów, degradował się bardzo nieznacznie.




Następny kandydat, który doszedł donikąd: Sylwester Hojczyk (PO; 4.23 promila). Niestety, jego hasło nie utkwiło nam w obiektywie, ale z pewnością konczyło się na "z dala od polityki"(tak deklarowali wszyscy Peowiacy). Oprócz tego, miał piękny, choć dramatyczny, rozkład.



Robert Skrobski. Również nie chwyciliśmy brzmienia hasłowego. Startował w wyścigu do RM, ale nie stanął na podium bo miał prawie dwa promile. Był wolskim radnym z poprzedniego wybierania 2006. Degenerował się bardzo szlachetnie — kolory blakły mu aż do wiosny.
To właśnie jego oku badaliśmy dno.


Mrok oświetlał rownież twarz Michała Serzyckiego z PiSu. Ta dyskretna strategia doprowadziła go na krzesło Miejskiego Rajcy. Walczy tam z tirami i ujmuje się za lokatorką Krystyną. Jest też bardzo zdyscyplinowany — był na niemal wszystkich sesjach Rady. Za poprzedniego samorządzenia zastępował burmistrza Woli. Poza tym, podobny jest do jednego Kijaka Roberta. Nie spostrzegliśmy mu żadnych oznak zmienności, bo zawsze nasze spojrzenia spotykały się w zmroku.


Dwóch ładnych chłopców z PO: dwójeczka — Czaykowski, trójeczka — Hać. Zachęcali karcianymi trikami i ręką przy buzi. Obecnie rajcują. Pierwszy niezauważalnie w Radzie Miasta, ten ładniejszy — Woli.
Nie zauważono oznak kosmetyki degeneracyjnej (jedynie wiatr ich czasem potargał, bo wieszali się też na latarniach jako chorągiewki).


O Radę Miasta bezskutecznie dobiegali się dwaj lewicowi sojusznicy, Andrzej Wawrzak & Jakub Zamana. Zdegenerował się okrutnie tylko ten młodszy, bo wystartował z omyłką zecerską (w okrzyku bojowym "zwykłych ludzi" uciekł mu "igrek").
Jednak wciąż pozostają w prominencji, bo Andrzej "Czas zmienić Warszawę" jest członkiem zarządu Sojuszu dystrykt Wola, zaś Jakub wiceprzewodzi jego dzielnicowej Radzie oraz Federacji Młodych Socjaldemokratów (odpowiada za całe Warschau).





Ludwik "fryzjer" Rakowski startował
w konkursie do Sejmiku Mazowsza, gdzie osiągnął pułap Przewodniczącego. Wspiął się na niego
z przełomowym oksymoronem na ustach,
pt. "Nowoczesne Mazowsze".
Amorficznych zmian w obrębie twarzy nie stwierdzono. Jedynie jakieś nieżyczliwe
i nienowoczesne dłonie sabotowały Rakowskiemu numery.

Kończymy ten odcinek "Wspomnień nad urną" twarzą początkową, zimową. 
Marek Backiel z SLD na krótko przed tym zanim został zasypany śnieżką, wkroczył już w ciepła Radę Dzielnicy. Radzi tam w stylu o podobnym natężeniu jak rajca mecenas Czaykowski.


Jednocześnie lewą połówką przeźrocza anonsujemy kolejną, tym razem, bardzo przyjemną część urny, w której wystąpią wyłącznie spojrzenia żeńskie. Poza tym, demorfizacje i kosmetyka będą
tam odgrywały wiodącą rolę! Stejtjun!


wtorek, 4 października 2011

Chlewik polski


czwartek, 29 września 2011

Rzeźnik


Kolejne dwie migawki przedwyborcze: z rzeźnika oraz z Japonii.


(Chociaż to raczej Gierek* chciał 2gą Japonię budować).
____________________________
* To był kiedyś taki pan, co jak się do niego poszło, to rozdawał cukierki.
I zdecydowanie należy mu się za to jakiś szablon.

środa, 28 września 2011

Sprawiedliwość

Aby stało się jej zadość i zostały zachowane odpowiednie proporcje, polecimy teraz prosto w twarz Pisu.
Ich kandydat nr 10, ukazał się przedwczoraj: a. rano, pod pedetem;


b. po południu, pod Cmentarzem Wolskiem.


W telegraficznym skróceniu: Piotr Müller jest liderem młodych ludzi, niezliczonym stypendystą i laureatem przeróżnych olimpiad. Jest też najmłodszym kandydatem do sejmu nowej historii, bo zrodzonym po okrągłym stole. Studiuje na UW, gdzie pełni olbrzymią ilość funkcji przewodzących i aktywizacyjnych.
Jako student i absolwent "jednego z najlepszych liceów w Polsce"* stawia na rozwiązywanie problemów młodzieży poprzez edukację. Herr Müller jest zdecydowanie bardziej nowoczesny & innowacyjny niż jego konkurent piętnastka. Ma tyle stron w sieci, że aż trudno policzyć. Kwatera główna to piotrmuller.pl, jego twarz jest obowiązkowo na fejsie, tłiterze i w plusach goglach. Ma też bloga na Blogerze, Niusweeku, Prawica.necie i pewnie jeszcze w wielu innych miejscach.
Od strony osobistej, bardzo dużo naświetla ojcem Edwardem Müllerem, gdańskim opozycjonistą więzionym i prześladowanym, a w nowych czasach dwukrotnym pośle oraz jednokrotnym kawalerze KKOOP.

To tyle z wiedzy, którą można zaczerpnąć o kandydacie z jego stron w sieci.
Młodemu Müllerowi życzymy powodzenia i samych szóstek!


Wkrótce kolejna audycja w naszym bloku wyborczym! Stejtjun!

____________________________
* [przyp. red.] Chodzi o II LO w Słupsku, bo z jego stron nie można się niczego dowiedzieć o stronach, z których pochodzi; można jednak zaryzykować ostrożne stwierdzenie, iż urodził się w Słupsku. Nic też nie wiadomo o dacie jego urodzin, zodiakaliach, wyznawanych bogach i imieniu ulubionego misia. Grunt, że jest młody.

Rozpoznanie

Suplementarium do sobotniego raportu rewitalizacyjnego.


Wczoraj spostrzegliśmy człowieka wiszącego na latarni.
To był nr 15. To był Szczerba.
Równolegle, rozpoznaliśmy w nim modela z sesji przy kładce.
Przedwyborcze przeczucie nas jednak nie zmyliło.

Posłaniec dobrej Woli Michał Roch Szczerba startuje się już w drugą kadencję. Zajmuje go box, jeździectwo, dobre wyścigi konne i dobre kino. Pasjonują go także: trzeci wiek, Gruzja, Warszawa i Warszawa Wola.
Zawsze ma uśmiech i nie lubi bylejakości. Jest bardzo nowoczesny
i innowacyjny — posiada własną twarzoksiążkę, twitera, dwie domeny (tutaj i tutaj) oraz stronę w sejmie.
Z internetu można dowiedzieć się wiele o jego ścieżce pracowitości
i interpelacyjności, a także — co najważniejsze — iż od pokoleń dziada pradziada pochodzi z Woli! W latach 2000-2007 był tu radnym (nawet udzielaniem rad przewodniczył) i jako samorządowiec oświecił kościoły, wyprowadził w pole uliczne patrole, Odolany odebrał kolejom, oddał zaś developerom. Przyczynił się także do wolskich podwórek, jordanowskich ogródków, zwiększenia rekreacji Szymańskiego i relaksu Moczydła oraz
— co jest przyczyną powyższej audycji — rewitalizacji Chłodem! Wobec tego,
w pełni rozumiemy i szanujemy pozorowanie się na tamtejszym bruku.

No i przy okazji, już wybraliśmy.
Wątpiącym i niezdecydowanym podpowiadamy, iż postawimy krzyżyk na następujących numerach: 14, 15, 25, 27, 37 i 40. Jeszcze może się okazać, że wczorajszy wtorek zostanie odwołany i oddelegowany w bliską przyszłość.
A my już tam będziemy na niego czekać.
Bo przecież o przyszłość toczy się tutaj sedno...

czwartek, 25 listopada 2010

Czy te oczy mogą kłamać?


Chiba nie?


Niniejszym anonsujemy dodatek powyborczy do L'obserdaka lokalnego,
w którym poddamy drobiazgowej analizie niedawnych chłopców i dziewczęta z plakatu. Zbadamy plakatom dno oka. (Między innymi).

poniedziałek, 22 listopada 2010

Rozmowy z catem. Spotkanie drugie.


Wczoraj rano, spotkałem spodkościelnego łowcę. W dodatku na własnym podwórku. Poznałem go po białej łatce na przedzie i morderczym spojrzeniu.

Tym razem, w menu był Gawronkiewicz (Scurvus frugilegowany).


Jak na zwierzę natury kanapowej, to wdrapał się nawet całkiem wysoko.
Zaś posiłek, który przez cały czas cierpliwie i z dużą dozą wyrozumiałości kibicował tej jego wspinaczce, w pewnym momencie powiedział wreszcie "Kra" (czyli: "cześć, niestety muszę już lecieć") i zniknął.


Kot, oczywiście całą winę za nieudane polowanie zwalił na mnie.
Dobrze pamiętał o tej myszy kościelnej sprzed kilku dni (że sam ją zjadłem).
Próbowalem go udobruchać, wytłumaczyć, że i tak była niesmaczna, że była
z pisu, że kupię mu kitekata itede.. ale on tylko pogardliwie prychnął
i czmychnął. Zostałem na podwórku z aparatem, jak Himilsbach z angielskim.
Nawet nie zdążyłem spytać kota jak go wołają.

Z tego spotkania wynika jednak jeden niepodważalny wniosek: na Woli pojawił się nowy rozgrywający! Czyli to nie Jurek Banach, nie Olek
z Goleszowskiej, ani nawet "Czarna pantera" z Kolejowej rządzą teraz na dzielniku. Rządzi na nim Kot Czarny z Białą Łatką.

Zaś potem, trochę smutny, poszedłem topić zdjęcia w podwórkowej knajpce.