Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bogi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bogi. Pokaż wszystkie posty

środa, 29 stycznia 2020

Niezadowoleni Żydzi. Mobilizacja

Śwież obiegła wiadomość, że w 1939 odszukano historyczne zdjęcie.
I że synagoga, że Sowińskiego, że jedyne nowe, że ruina; roztrąbiły o tem wszelkie tutejsze fejsbuki – od Historia Pustakiem Pisana i Kamienny Balon po Historii Kraina Ukryta oraz Zwolej (teraz wszystko jest fejsikiem, nawet jeśli tego nie chcemy).
My raczej kibicujemy się ku synagodze Okopowa 49 i Czarnemu Kotu Okopowa 65, bo stylistycznie zmierzał w starotestamentowym kierunku, lecz bardzo, bardzobardzo doceniamy znajdę, bo posuwa przeszłość w przód.
I z tej właśnie okazji przygotowaliśmy prasę, awanturę oraz szkic.
Prasa i awantura pochodzą z grudnia 1926 roku – dotyczą budowy synagogi, uprawnień budowlanych i Merenholca, zaś szkic to nowość, bo od teraz będziemy wszystko kalkulować, kalkować, nanosić, nerwowo szkicować. Będziemy jak Jerzy Kasprzycki gdyby był Marianem Stępniem. Będziemy czystą swadą. Młotem na pustaki.

No i nie musimy chyba dodawać, że to my byliśmy awangardą wyścigu, kto pierszy wiedział synagogi. My i nasze żony. Bo my zawsze piersi, jak jaka awantura.


Awantura na Woli
Ludność żydowska dzielnicy wolskiej buduje sobie przy ulicy Sowińskiego synagogę i bóżnicę. Sprawami budowy zajmuje się specjalny komitet, z obywatelem miejscowym Merenbolcem na czele.
Na tle tej budowy zarówno pomiędzy członkiem komitetu, jak i pewnym odłamem ludności żydowskiej, toczą się od dawna zażarte wałki, których podkład nie jest dość wyraźny. Niewątpliwie wchodzą tu w grę jakieś „interesy”. Przeciwko trzymającym ster w komitecie prowadzono zaciekłą kampanię i urabiano wśród ludności żydowskiej wrogie nastroje. Kilkakrotnie toczyły się już sądy u rabina, kończące się najczęściej bijatyką.


Ostatnio znowu członek komitetu budowy Bornstein (Wolska 221) zmobilizował niezadowolonych żydów i postanowił opanować dalsze prowadzenie przerwanych robót budowlanych. Do tych niezadowolonych należeli ci głównie, którym chodziło najbardziej o zakończenie budowy bóżnicy i mieszkania dla „szkolnika”, i o usuniecie niewygód jakie żydzi wolscy muszą obecnie znosić. Do akcji tej oponenci komitetu przystąpili wczoraj w ten sposób, że wywalili bramę na posesje synagogi i w liczbie kilkudziesięciu osób wśród których znaleźli się i przygodnie wynalezieni mularze – zajęli teren budowy. O „amatorskiej” robocie budowlanej dowiedział się p. Józef Leśniewski (Wolska 53), uprawniony do prowadzania budowy i zażądał opuszczenia przez intruzów posesji. Jednocześnie przedsiębiorca wyjaśnił, że roboty musiały być przerwane z powodu niezapłacenia należności za robociznę i materiały – w sumie około 7.000 zł. Wywołało to jeszcze wrzenie przeciwko prezesowi Merenholcowi.

Poczęto wrzeszczeć, że jeśli się zjawi M. „nie puścić go żywego!”. Zjawiła się jednak zmobilizowana policja, którą zaalarmowano doniesieniem „o buncie religijnych komunistów”. Nie spali też i przeciwnicy komitetu. Wysłani gońcy zaalarmowali ludność żydowska, by biegła bronić synagogi i bóżnicy. Na calem przedmieściu powstał wielki tumult. Żydzi i żydówki z dziećmi biegli z kijami, garnkami i różnemi statkami kuchennymi na plac budowy, by walczyć z jakimiś napastnikami, o których coś niewyraźnego dopiero słyszeli. Gdy zbiegło się na ul. Sowińskiego kilka tysięcy osób. powstał tam taki zgiełk i harmider, wyładowało się tyle antagonizmów, którym towarzyszyły różne rękoczyny i wymysły, że w końcu policja zmuszona była użyć swojej powagi i tłum rozpędzić.

Kilkunastu wodzirejów zabrano do komisariatu celem pociągnięcia do odpowiedzialności za wyłamanie bramy, wtargnięcie siłą na cudzą posesję i zakłócenie spokoju.

środa, 25 grudnia 2019

z Bogiem


środa, 1 listopada 2017

Zmieszanie

Herre Jesus på dumpen. Så ikke maler på veggene!

Jezus z tyłu prerii dotarł do chodnika. Dlatego nie wolno murali!

poniedziałek, 30 października 2017

oranyboskie!

Ludzie biegną w autobusie, chociaż nie wiedzą, kto idzie za nimi.

[tłum. z norw.]

sobota, 8 lipca 2017

Kapliczka przy metrze


Kapliczka z ul. Górczewskiej w bardzo nowej szacie. Niemal równie dramatycznej jak pobliska kamienica "pod stalowym hełmem" sPłockiej 41. Dramatycznej jednak nie aż tak, bowiem tamten dramat jest piękny,
tęczowo wielobarwny, zaś ten krwawiący cegłą, surowy, coś jakby obgryziony, a na dodatek zwieńczony krzyżem.


O wędrówce kapliczki na Syreny donosiliśmy w styczniu. Potem zafoliowano ją tylko w błękitny całun i pozostawiono w ciszy.

O tym, że obecnie coś zdarzyć się może zapowiedzieli z hukiem bogowie sprzed tygodnia, gdy w trakcie burzy gniewnie rozpękł się klon tuż obok kaplicznej zagrody (przed Gromowładnym drzew nie ochronią nawet drewniane pancerze).


W każdym razie, do nas zdecydowanie bardziej przemawia wersja obecna – dramatycznie obgryziona. Ceglane rany mówią o losach i zawieruchach, zaś półksiężyc wschodzący na rozłupanym drzewie w tle wnosi szczyptę turecką, gülermakową – w duchu ekumenizmu i wzajemnego metra.


A suchacze co o tym myślą? Za to, że suchacze myślą przewidziano cukierek!

piątek, 20 stycznia 2017

Druga ofiara metra


Kapliczka z Górczewskiej odjechała z przy Sokołowskiej do na Syreny.
Gülermak i jego polsko-ukraińscy janczarzy/janczarowie wyczekali aż
w niedzielę opustoszeje ostatni klient na Olimpijce, wykopali, i wzieli,
i przesadzili kapliczkie.


Kapliczka jest niezwykle ruchliwa ta, bo ją podobno ciągle ruszają i choć stoi w tym samym miejscu od prawie kilkuset lat, wożą ją niczym przesuwany kościół na Lesznie. Obecne posunięcie ma ponoć związek – jak twierdzi miejscowa ludność – z budową metra oraz "jego uciążliwością, która dopiero nastąpi".
Tureckiej jazdy nie zapowiedziała prasa, lecz ksiądz z ambony u św. Wojciecha. Świadkowie mówią, że wszystko odbyło się zgodnie z zasadą "Ech, panie, teraz to są takie technologie…" i kapliczka po podróży wydaje się być stabilna tam.


Zyskała również nowego darczyńcę i protektora.


_______________
Ostatnio byliśmy poza zasięgiem, ale wszystko skrupulatnie nadrobimy: wszystkie płomienie, dekapitacje, Sławińską, Brylowską, Waliców, niemieckie bunkry, wolskie trucie i inne benzensy; stej hej!

poniedziałek, 30 maja 2016

Potworna Hrubieszowska


Z cyklu: Kiedy rozum śpi

Dogorywająca fabryka Kubiaka [1 & 2], Hrubieszowska 9, stolica, Polska. Gospodarz budynku – wolski ZGN – zasnął i zasłynął się w materii niewpuszczania tam życia. Jednak pomimo stałych kradzieży i postępującej posępnej dewastacji życie poradziło sobie samo.


U góry: materiał autor-
stwa dram. penetratorów;
piątek 15.03.2013.
Np. pozosstawiony na niechybne samopasienie hrubieszowski potfór, widziany ostatnio 3 lata temu podczas dramatycznej penetracji,  przeszedł wylinkę, rozmnożył się i jest go teraz zdecydowanie więcej. Jest też o wiele bardziej rozgoryczony i zły.
Prosimy jednak zachować spokój! – twierdzi, że poluje tylko na konserwantów i pracowników ZGN.
Widziany w trakcie tej samej eskapady fosforowy Jezus także nie kryje żalu. Straciwszy jakąkolwiek nadzieję, że ktoś go tu odnajdzie, zszedł z krzyża. Pobladły mu siły i blaski. Zapowiada, że na resztkach fosforu opuści Wolę. Jeśli wróci to tylko z napalmem.

piątek, 10 lutego 2012

Dekalog wzorowego kierowcy



I.  Nie będziesz miał cudzych bogów przede mną
II.  Nie będziesz wzywał imienia Pana Boga twego nadaremno
III.  Pamiętaj, abyś dzień święty święcił
IV.  Czcij ojca swego i matkę swoją
V.  Nie zabijaj
VI.  Nie cudzołóż.
VII.  Nie kradnij
VIII.  Nie mów fałszywego świadectwa przeciw
bliźniemu swemu
IX.  Nie pożądaj żony bliźniego swego
X.  Ani żadnej rzeczy, która jego jest



sobota, 3 grudnia 2011

Obróbka teologiczna


Przypomniało się nam przy okazji komentarza. Fragment z kolekcji ogłoszeń UP Wola Ciołka. Zawsze inspirujących, zawsze pełnych zaskakujących zwrotów i akcji.

5 milionów Polaków nie może się mylić!
Wybierz bezrobocie. Wybierz Ciołka!

piątek, 2 września 2011

Konserwanty po wolsku




... Czyli będzie znowu o rzeźnictwie.

Właściwie, to powiniśmy dać tytuł "PIEKŁO", żeby zamknąć sagę o św. Wojciechu trylogicznie (ku pamięci: sagi część pierwsza — NIEBO, cz. druga — ZIEMIA, plus mały bonusik czasownikowy).

W zeszły piątek poszliśmy spojrzeć w postęp renowacji fasady kościoła, bo po zeszłorocznej renowacji nawy głównej przeniosła się na nawy boczne. Przede wszystkim chcieliśmy zobaczyć co się dzieje z  inskrypcjami na cegłach. Z jaką czułością i pietyzmem zostały potraktowane przez zakolegowanych rok temu konserwantów. Rozmawialiśmy z nimi o tym wielokrotnie — że są niesamowite, wręcz pomnikowe, mówiliśmy też o śladach po pociskach — że groza, świadectwo, metafizyka, że kościół św. Wojciecha odegrał wyjątkową rolę w powstaniu, i że takie ślady to kategoria nietykalna, że zawsze trzeba je zostawiać.
Mieliśmy jednomyśność pryncypialną.

No i jest zwykły poczwatkowy, przedsobotni piątek, piątek przed ostatnią niedzielą kamienicy Wolska 6:


Dla porównania ten sam fragment przy prawym, bocznym wejściu rok temu:


A tak wyglądały nasze wściekle czerwone i równie sterylne jak te cegły po renowacji spojrzenia w zachodni profil Wojciecha — w ten którego wojna najbardziej pokancerowała:




Niemal wszystkie ślady po sierpniu '44, cała ta namacalność czasu, a — w przypadku Woli — jego szorstka i dojmująca struktura została zaprawiona zaprawą lub cegły zostały wymienione na nowe. To było jedno z kilku miejsc dzielnicy  (może dwóch, 3-ech w tej chwili), na których pozostały ślady po egzekucjach określanych jako "rzeź Woli".

Nie przetrwała również prawie żadna inskrypcja wyświetlona w "Ziemi". Większość napisów znajdowała się przy tych właśnie odnawianych, bocznych wejściach. Nazwiska, inicjały, zapiski — wszystko elegancko zczyszczono i rozstrzelano zaprawą z dodatkiem gustownego pigmentu.

W tej chwili jest ostatnia szansa, żeby zobaczyć ten najmocniejszy z napisów "30.IX.1944, Kapitulacja Warszawy". Znajduje się w jedynym zakątku, który się ostał — przy lewym wejściu. Od piątku konserwanci wyhodowali tam już rusztowanie, także należy się śpieszyć! 
(foto z wczoraj).

W całości, kościół wygląda jakby złapał ospę wietrzną, morowo-napowietrzną, kolorową. W dodatku tam są nieregularnie wypalane cegły, które każdą z nich czyni wyjątkową, można je oglądać jak odrębne obrazki (lub kadry ze starego filmu). Zaszpachlowanie dużych ubytków jednobarwną łatą kompletnie rozbija cały ten cymesik, subtelne wibracje zestawione są z kopem prostym z partyzanta. 

To jest początek elewacji konserwacji, kilka lat temu, gdy ślady zalepiano cementem. Tyle, że wtedy znikęła tylko ich mała część, teraz — niemal wszystkie.

(Przy okazji uprzejmie prosimy o wsłuchanie się w piękną melodykę tych cegieł).
Grunt, że jest równo i schludnie. Można wierzyć w Słowo na nowo.

+ łatka dewibrująca inspirowana
motywem patriotycznym
i równo zaprawione ślady po pociskach.

XXX

Tak ma wyglądać konserwacja? Przecież to skrajny przykład jakiejś gigantycznej dyslokacji intelektualnej, jakiegoś zaburzenia hormonów spostrzegawczości i istoty własnego zawodu: szacunku do czasu przeszłego. 
Konserwanty powinny chyba chronić, mężnie bronić i pomagać potrzebującym? Wyczucie mieć jakieś... A nie przelatywać szybko karczerkiem, chlapnąć łatę cementem i liczyć utarg.

Sprawa z kościołem św. Wojciecha jest na tyle poważna, że nawet tamtejsze zmutowane anioły opuściły stałe zajęcia rzygaczy fasadowych i zstąpiły smugać przygruntowo.


XXX

Mamy do siebie wyrzut, że nie dopilnowaliśmy, żeśmy kolegom zaufali pochopnie, że księdza dobrodzieja za mało dobiliśmy dobitnie słowem jasnem i szlachetnem, że z szefem ochroniarzy zabytków za mało intensyfikacji było.. 
Teraz jest teraz (czyli teraz jest już za późno).

Może jakaś odsiecz kawalerii nastąpi, że trąbkę do ataku usłyszymy w ostatniej sekundzie, żeby chociaż została ta inskrypcja kapitulacyjna. Spróbujemy pomejlować, zapielgrzymkować, wypuścić pokrakę, samospalić, dokonać komuś cudownego objawienia itepe..


Tak czy siak — jak głosi reklama przed kościołem na Wolskiej — stejtjun
w komunii!
 Jak nam przejdzie emfaza i zacietrzewienie będziemy pogrążać tą audycję dalej!


piątek, 22 października 2010

Okolice Woli > Dreglin

  z Cyklu:  una GLINA naPALONA     
Tip dla koneserów!
Są 2 modele stempli:
pisane wersalikami
i zwyklakami.

Spadając nieuchronnie w dół w stronę Warszawy zatrzymujemy się przy kolejnej cegielni, z której cegły można spotkać spacerujące w stolicy: przy cegielni "Dreglin".

Jej komin pięknie straszy kierowców na "siódemce" w okolicy skrętu na Ciechanów obok Glinojecka. Reszta zabudowań jest w równie pięknym w swej straszności stanie. Trzymają się jednak dzielnie, bo Dreglin posiada legendarną moc oraz protekcję u Boga Na Glinianych Nogach: Golema.

Cegielnia powstała prawdopodobnie w 1914 r., może wcześniej (np. na elewacji kościoła św. Wojciecha jest kilkanaście cegieł z Dreglina a kościół jest z przełomu wieków). Niestety jest trudno wykrywalna w źródłach i na radarach. Raz pojawia się na mapach, raz znika, nie ma jej na liście upaństwowionych cegielni w 1946 roku, w przewodniku po Mazowszu z '75 r. piszą, że jest dynamicznie rozbudowywana (choć śladu jakiejkolwiek rozbudowy tam nie widać).
Jednym słowem, dość enigmatyczne miejsce..

W każdym razie musiała pracować pełną parą na początku lat dwudziestych, bo pochodzące z tego okresu magazyny "Izabelina" w Glinojecku, są całe obrandowane dreglinką. [Cukrownia w Glinojecku będzie tematem jednej z kolejnych audycji].

Trudne do ustalenia jest także nazwisko pierwszego właściciela cegielni. Badania są w toku (raczej nieunikniony będzie kontakt z jakąś bladolicą archiwistką o spojrzeniu aligatora przed posiłkiem). Za to — czyż to nie cudownie? — bardzo łatwo ustalić nr telefonu ostatniego właściciela! — zamalował nim połowę komina. Uwaga! dyktuję numer: 601 35 44 66. Właściciel nazywa się elegancko: InterHouse i od kilku lat sprzedaje teren cegielni (budynki gratis! jak to ujęto w ogłoszeniu). Aktualna cena: 899 000 zet.

Z ciekawostek, zasługują na uwagę m. in.: gumowe glinianki z opon o dużej śrenicy, lekko skrzywiony komin (ale nie aż tak jak w Cg. Lewickiej lub w — zrelacjonowanym niebawem — Pilitowie) a także spory zbiór pokruszonego eternitu (to coś dla fanów nieuleczalnych chorób).


Dość ciekawe są również odbywające się tam regularnie nieludzkie walki:
Predatorsi vs. Obcy Ósmi,
Terminatorsi vs. Krążownicy Imperium,
Invadersi kontra dr Vincent-Już-Wie, itepe.

Zazwyczaj walki zlatują się do cegielni nocą. Sygnałem jest nieludzka emisja rozbłysku na jednym z przyzakładowych słupków granicznych.

Oto kilka migawek zarejestrowanych
w trakcie i tuż po imprezie:


Pomimo tryliardów kwantonów energii przelewanej poczas pojedynków, zapachu nieludzkiej śmierci i prądu, pomimo radiolizacji oraz skażenia eternitem w cegielni rodzi się nowe życie.
Predatorskie posocze rozbryzgane na ścianach!
W zakładowej sławojce!
Nieludzka infekcja atakuje kolekcjonerskie okazy!
Glinianka. Cmentarzysko wielu Predatorów.
Piec Hofmana. Dopala się padlina kolejnego Terminatora.

Do następnego zobaczenia w krainie ceramiki cudowlanej.
Następna relacja ma zamiar dotyczyć Płońska.