Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dziwa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dziwa. Pokaż wszystkie posty

środa, 15 kwietnia 2020

Okno słońca dni ostatnich


Barwne, ale puste są i spięte. Dobrze pamiętamy.

Głębiej Karmelicka, bokiem Niska. W dole przeminięta podstawówka nr 122 imienia Hanki Sawickiej, w której miejscu w czasie getta paliły się budynki Niskiej 23, 25 i człowiek skakał z okien, i Niemiec robił zdjęcie mu, a zdjęcie stało się później znane przez galerię Jürgena Stroopa. Po latach ma sławy renesans, gdy pokazuje się wymiennie szkołę i człowieka, człowieka i szkołe, dzieci, skok, tasuje budynek, i płot, i okno, skok... A wtedy jakiś pyta „Czy tam na balkonie stoi ktoś?”... A znawcy mu jasno prostują, że nie stoi lecz leci, leci i płonie, skoczył z okna (29 przykromi i 36 lubieto), a w ogóle to nie płonie, bez płonięcia leci, ale nikt nie zaprzeczy, bo nie wypada zaprzeczyć. Wszyscy za to zgodni, że Niemcy z małej i że do ręki nic im nie podać... i nikt nie postrzega, że szkoła, dzieci, mali uczniowie mylnie przepisani numerem 32, bo przecież trzydziesta druga to dalej - na Lewartowskiego - i że jest teraz imienia Małego Powstańca z Oddziałami Integracyjnemi, a wcześniej była bardzo Waryńskiego.
Porównywarkę zorganizował pan z fejsa w kolaboracji z bliskim Muzeum Żydów Polskich. Ustalono ulicę, parkan, adresy, szkołę, sztropy, że tacy to „spadochroniarze”, ale pana co spadł w śmierć nie oznaczono, nie ustalono. Pozostał anonimowy.

Obłęd się oszalał. Przodują algortmy i autorzy.


wtorek, 14 kwietnia 2020

Smuga cienia muranowska, czarna


Rzadkie zjawisko cienia smugi zdjęte przez plamę aparatu o 16.00 w Muranów, przedwczoraj. Rzadkie, bo widziane od święta i już w kryzysie latania (z zatrzaśniętym niebem). Tym bardziej, dziś przylatuje na Okęcie najbardziej boisko piłkarskie świata – Antonow An-225 Mrija – z misją masek i kombinezonów, ale nie można patrzeć, bo to zaraźliwe. Trzeba wybrać: albo sport, albo zdrowie.

Do teraz już aż dwa razy przypadkowo widzieliśmy ciut mniejsze boiska – An-124 Rusłan – raz na zagranicy, raz na wsi i wrażenie z patrzenia jest spore.


wtorek, 31 lipca 2018

Najwyższa plaża


Dotychczas najwyższa stołeczna plaża znajduje się na Odolanach przy ulicy Ordona, na stromym, ruchliwym grzbiecie wydmy im. Ordona. Ogromny piaskotwór zjawił się tam w zeszłym roku na cześć przywrócenia Ordonowi dobrego imienia Julian.



Miejsce ma dobre perspektywy i ładne widoki. Panorama skajlajna jest nawet lepsza niż ta, którą można się nadziwić z dachu Fotona. Dobrze się stamtąd również obserwuje full zaćmienia księżyców, puste osiedla, złomowiska i cementownie, pociągi, autobusy, samoloty, mikrosprawy oraz chaszcze pełne rożnych ludzi.


Miejmy nadzieję, że wydma nigdzie się nie ruszy, będzie obecna także w sezonie zimowym, a najlepiej jak zostanie tu forever na zawsze. To świetna alternatywa jak się akurat nie ma nic prócz koca i dobre miejsce by na górze sytuować figurę, krzyż lub aby napis Holywood Odoolany.


piątek, 27 kwietnia 2018

Złudzenia

Scyklu: naplacu marszałka


Ponoć mówią się, że jest taka schodów iluzja, taka schodomorgana, że trzeba tam się wejrzeć odpowiednią porą pod odpowiednim kątem i ujrzy się ulotne odbicie, przejście do gdzie indziej, przesmyk do tamtąd. Trudno orzec, czy zaplanował to sam autor (czy w bazie pod namiotem uchwycił te kąty), czy zrobiło się samo z woli dreszczu narodu. W każdym razie plastyk Kalina tłomaczył w rozmowie, jak wyraził niewyrażalne, że pustka ma mieć aurę, ekshumację, ogniwa i schody.

Innym obecnie potężnym wstrząsem schodów są tamtejsze wirujące wiatry, worteksy, tęgie porywy, otwierające wortale gdzieś hen wysoko, także nie wiadomo, czy zaprojektowane celowo. Dmące, wirujące, kręcące ku górze miliony pobliskich ziaren, sypią piaskiem po wycieczkach, narastają zadumę, morganę i Victorię.




Trzeci dreszcz to czarny autobus, przystanek LWTZ, słupek zlokalizowany tuż obok przyszłego Lecha Kaczyńskiego, zwierzchnika sił, przed gablotą, przy czarnym kamieniu, wprost naprzeciw schodów. LWTZ to Lokalny Wojskowy Transport Zbiorowy wożący armię
6 razy dziennie od ulicy Banacha 2 po ul. Dymińską 13.


niedziela, 1 kwietnia 2018

Blu mun


/ 31 marca / 
Moczydło. Zamek książąt wolskich. Blue moon. Alleluna!

czwartek, 11 stycznia 2018

Ptaki stołecznego lotnictwa


Od jakiegoś podobno pół roku na cywilnych odlotach Szopena zadomowiła się wrona, która jest nieomal maskotką i ma zaufanie do pasażerów. I tutaj od razu wchodzi taki żart – że analogia do kapitana Wrony, który posadził i wszystkich wyratował. Ptaszek wyprawia duże szczwane sztuczki, zajebiste fikołki, wierzby płaczące, kracze melodyjne mazurki i polonezy jakże nasze.


Miejmy nadzieję, że nikt wrony szybko nie zabije. Jakiś niezadowolony portu lotniczego kierownik, skołatany pilot bez maszyny, strażnik graniczny bez polotu, matka z podwójnym dzieckiem, skupiająca uwagę na świecie własnego szczęścia z walizkami, lecz bez cudzych ptaków. Wrona jest wręcz najlepszym przyjacielem, który mógł się przydarzyć Warszawie od czasu znaku z literą "te" jak transport. Wrony jest piękne i lubił je Młynarski z którym mówi starsza pani zdjęta zapewne z Ukrainy, że panie Wojtku 3 lata nie widziałam wnuków,  szukaj wiatru w żagiel i "Jedź z nami do Niemiec", do Unii lub wnet nawet do Polski za najniższą pozakrajową.

Jednak wrona orła nie pokona. Hura. Ale ona oby się wcześniej sama nie poszła, bo ponoć jest bez pary. Trzeba o nią dbać, chuchać elastycznie i wielotorowo, a nie ciasno jak z tą literą te wpisaną w chude "o" jak w kółko orzeł lub syrena i że "wu" (wiadomo co) (i że zakochajsie). Ta wrona to skarb!


_____________
Muzyka w tle materiału pochodzi od sylwestrowego, anonimowego artysty
z elektrycznego składu zmierzającego do Выборга.

+++

Apdejt! Hot!Hot!Hot! Nawet okazuje się, że Tawrona ratuje też inne samoloty! (nie tylko boeingi Wrony). Stop! Że to taki talizman co szczęście potrafić wykraka! Bo w trakcie emisji akurat przyziemiał bombardier z Krakowa i potknął się, i grzmotnął Szopenowi w pas się, ale nic się nie stało, jedna pani tylko słabo w saloniku VIP i jakieś elementy po od padane, że aż zamknęli Szopena na 4 ha, a wrona nie mogła wylecieć z level 1 po oddychać smogiem.

+++

Apdejt nr 2! Stop!Stop!Stop! Dzień później 10.01, czyli dziś 11.01, Tawrona ratuje nad Śląskiem niemiecką Lufthanse!
Należy uważnie popatrzeć, że wczorajszy ptak huśtał się, bujał fikoła na zasiekach barierkach z banderolą Lufthansa Group (fot. nr 2) – dawał znak, krakał, ostrzegał, że coś się Niemcom może zdarzyć. W związku z tym pilot mógł zgłosić niepewność i wrócić bezpiecznie do Krakowa, stolicy Generalgubernatorstwa.
Dzięki Wronie kolejna katastrofa kończy się szczęśliwie! No, nie do wiary!

Vielen Dank, kochana schöne Wrono!


niedziela, 8 października 2017

No More War i Sawa


Dzień dobry. Będziemy się kręcić w kółko w kółko, będziemy wciąż się znajdować pod wiaduktami tych samych Górczewskich, obok produktu bunkru schrona.
Uwaga! Tam od tygodnia chce wyjść ze środka drzwiami mały powstaniec w hełmie lub dorosły Niemiec w niemieckim hełmie takim samym jak ten duży na fioletowym obrazie z komiksoową rzezią na Płockiej. Tam zaklęty amonitem i tam stamtąd chce się wydostać na szaniec w takim dramatycznym zataczającym łuk geście, takim na wpół rozczapierzonym wymachu zastygły, niczym ten z praskiego kościuszkowca pomnika lub ma Nika, którą sprowadzili w dół z placu Teatralnego, gdy popsuto plac.
Tak. Mały chce wydostać. Chce się zastygnąć do współczesnych ludzi i do Woli z metrem.

Poprosimy spojrzeć sami w piaski! brrr.. ciarki same biegają.
No i te ekspresyjne tyczki jeszcze drągi robiące wokół zbrojenia, wybuch
i więcej ciarek jak w pomniku sapera.


Można by go osadzić w żywicy lub azocie i dać pomnik, że Nigdy Więcej Wojny! No More War i Sawa! No More War i Sawa! No More War i Sawa!

________________
Oprócz tego przesuniemy się wcześniej lub dalej na północ i zauważymy, że bunkier na Obozowej został już ze środka wypiaskowany, wrejestrowany do zabytków i powypadany na pamiątkę z różnych panzerfaustów i miotaczy.
To tak zwana zardzewiała śmierć. To było tak niedawno.

Stejtjun! Rest in peace & love!


poniedziałek, 17 października 2016

Killa Lokomobila


Ekstra luks lokomobilę wyłowiono z ziemi wolskiej, przy okopach na wykopach. Na rozbiórce zaplątała się w sieci. W czwartek jeszcze leżała, sapała, a w piątek na złom wyjechała.

Szkoda, bo urząd mógłby ją z urzędu wystawić w prominentnym miejscu
ku gawiedzi. Na przykład w Parku Szymańskiego przy fontannie lub
na Chłodnej na podkładkę pode kładką.

Jak często się zdarza, aby w XXI wieku, we Warszawie współczesnej, w na wskroś na e-Woli, odławiano jeszcze machiny parowe? No jak?!
Są w tej materii jakieś kroniki, statystyki?


+


Kociołek należał do p. Stanisława Konrada (vel Conrada) z ulicy Przyokopowej 43. Był właścicielem fabryki "Jakor" (po rus. "kotwica")
i produkował tekturę szarą oraz guziki z papier-mâché (po franc. "massa papierowa") od 1924 roku. Początkowo napędzał się siłą lokomobila o mocy 25 HP* i 20 robotnikami. W drugiej połowie l. 30. był to już napędy o mocy 45 KM i 60 KM oraz 72 robotników. I to prawdopodobnie element tej właśnie machiny mieliśmy się okazję nadziwić.
__________
*) ang. "Horse Power"; krajowe: "konie mechaniczne" (KM), ewentualnie "parowe".


"Jakor" funkcjonował na lokalnej, tekturowej arenie już od 1900 r. Pod taką nazwą na Przyokopowej 11 uruchomił fabrykę tektury i guzików p. Jan Franciszek Sztark (vel Stark)*. W 1920 r. jej właścicielami byli Henryk Sachs (vel Zaks) i Adolf Tochterman. To oni kilka lat później przenieśli produkcję na Przyokopową 43, zaś głównym kapitalistą został dopiero – wyżej wspomniany – S. Konrad.
__________
*) Medal srebrny mały na wyst. w Częstochowie "za guziki z odpadków tekturowych i za masową, nadzwyczajnie tanią produkcję dla najszerszych warstw ludności".



Wiadomo, że Konrad był ewangelikiem. Zyski z szarej tektury lokował
w nieruchomości w okolicach Warszawy (posiadał duży pensjonat
pod Sochaczewem, fabrykę ziemniaków w Dębe Wielkie oraz majątek w Piastowie). Śmiało można powiedzieć, iż był szczerym  p o s i a d a c z e m.

Jednak zanim Stanisław i Luiza, małżonkowie Conradowie stracili wszystko na rzecz Bieruta i dekretów ładzy udowej, w okolicach Hitlera fabryka "Jakor" przebranżowiła się w produkcję baterii do miniaturowych łodzi podwodnych (tak, tak, hitlerowcy też mieli dzieci oraz zabawki do ich obsługi) . Okolica współpracowała wtedy na rzesz U-botów, np. Philips
z Karolkowej produkował lampy do kriegsmariańskich radiostacji.
Jednocześnie ze zmianą asortymentu adres Przyokopowa 43 wpisuje się
w znany i szeroko opiewany trend trudu chemicznej Woli.


Dodając do tego Wytwórnię Uszczelnień Metalowych
i Azbestowych "Record",
również działającą w tym miejscu, to mamy tu kolejną bombę chemiczną, sytuację dynamicznie dramatyczną i nie podjęcia dalszych czynności.* 
__________
*) po wojnie azbestowa tradycja była kontynuowana pod postacią Warszawskich Zakładów Uszczelnień i Wyrobów Azbestowych. I to wszystko tuż obok Muzeum Warszawskiego Powstania!!!
Za to w hołdzie pamięci poczciwej epoki parowych kotłów w fabryce "Jakor" przemianowano dwa krańcowe odcinki ulicy Krochmalnej: w Jaktorowską
oraz w Kotlarską.


Fabryka przetrwała okupację niemal w komplecie.
Wg. akt BOS-u główne budynki fabryczne były okej. Popękała się jedynie ściana szczytowa parterowej oficyny od ul. Przyokopowej (bud. "b") i wymagała interwencji zastrzyków z betonu.
+


Pod koniec przeszłego wieku i pierwszej dekadzie XXI w. na Przyokopowej rozwinął się szeroki bukiet spółectwa z o. o. – począwszy od branży farmaceutycznej (np. Vedim, Pharma), przez ekshibicjonizm (CEE Exhibitions) i ewolucjonizm konsultacyjny (Evolution Consulting Group) po klimatyzację (RP Instal), informatykę (Centrum Technologii Informatycznych) oraz biżuterię, hurt, maklerstwo, ocenę ryzyka, usługi finansowe, deweloperkę & upadłość (Datasave Investments Polska, Familijny dom Familijny Dom Warsaw, Familijny Dom Bis, Familijny Dom Radom w Upadłości Likwidacyjnej). Większość tych firm łączyła prezesura sz. pana Pacewicza Jana.

Gdy nastał Royal Investment Corporation (też Pacewicz), remont typ: PCV + płyty GK + styropian i przekształcenie w "Familijny Dom", fabryczny budynek radykalnie zerwał ze swoją tekturową przeszłością. Został tylko mglisty klimat kształtu okien, żeliwne wsporniki wewnątrz i niezmieniony duch piwnic. Idea była jednak iście królewska! a mianowicie "myśl o klientach, których zakup wymarzonego mieszkania utrudniają nieprzyjazne warunki rynkowe, a przede wszystkim wysokie i nadal rosnące ceny nieruchomości na rynku pierwotnym".

Coś musiało pójść nie tak i już w 2012 roku pierwotna myśl prezentowała się następująco. Vuuuala!




Przy okopach jęły się kręcić zombiaki i poczynać szabrownicy. Niewątpliwą atrakcją był jednak widok z familijnego dachu na południową i północną rzeczywistość. Na wzrastanie i zarastanie Woli >


Wtem, tegoroczną jesienią, cichaczemzasraczem nadszedł
5 październik 2016...

+

"Nie jest sztuką wyburzyć budynek,
sztuką jest po nim posprzątać."


+
+

+
W czwartek (13 X) budynek fabryki wyglądał tak >


Następnego dnia widok uległ dalszemu rozproszeniu >



Kochajmy lokomobile! Łączmy się! Szanujmy pary!